"Trzy billboardy za Ebbing. Missouri" - oglądnięty dwa razy. Nie żeby film specjalnie mnie zachwycił; po prostu tak wyszło.
Pierwsze wrażenie (po Złotych Globach, ale przed Oscarami) - film o wściekłej kobiecie o imieniu Mildred i paru wściekłych mężczyznach. Zwłaszcza Mildred ma ważne powody
do złości (nieudolność policji w szukaniu zabójców córki), ale bezwzględność z jaką bohaterka egzekwuje swe obywatelskie prawa wzbudziła mój sprzeciw. Więc ja również się wkurzyłam
- i na nią i na tępego policjanta. A skoro im się udało mnie jako widza wkurzyć, to uznałam, że aktorsko (Frances McDormand i Sam Rockwell) film rewelacyjny. Ale generalnie - bez zadyszki.
Za drugim razem