wtorek, 29 sierpnia 2017

Czasem pada deszcz i w Kaliforni

https://photos.app.goo.gl/3mTtBMJAQRoHAiB03
https://photos.app.goo.gl/xkmnKcavFQtiL4Yy2
Ponieważ nigdy deszcz nie pada w Kaliforni, w dniu planowanego powrotu pod namiot w Yosemite National Park (po prysznicowo-łóżkowych luksusach w San Francisco), właśnie w ten dzień lunęło, a w górach spadł śnieg. Więc zamiast na campingu wylądowałam w International Youth Hostel, który się objawił po drodze i co prawda niekoniecznie było to najbardziej odpowiednie dla mnie miejsce (zwłaszcza to „youth”  :) ), ale uznałam,
że wszystko jest lepsze od rozkładania namiotu w lesie, w czasie deszczu.
Hostel prowadził Japończyk z bardzo japońskim angielskim, z którym przypadliśmy sobie od razu do gustu bo on też nie był „jouth”. Zainteresował się tą kombinacją wieku, auta i jednego kierowcy i trochę był zdziwiony, a trochę współczujący. Ja ze swej strony gorąco polecałam taki właśnie układ, przede wszystkim ze względu na możliwość i czas posłuchania samego siebie, co przy każdym innym (układzie) jest raczej, a właściwie na pewno, niemożliwe. Kręcił głową przez chwilę, ale kiedy mu powiedziałam, że w aucie mogę słuchać każdej muzyki, nikt nie zmienia płyty „na lepszą” i w dodatku mogę śpiewać jeszcze głośniej niż pod prysznicem, to przyznał mi rację. Widać obydwoje byliśmy nie tylko starzy, ale i muzykalni... :)
A w Yosemite byłam dwa dni. Wróciło słońce i namiot stanął jak było w planie. A przyroda? Nawet nie przymierzam się do opisania.
Jak tak jadę przez ten kraj i patrzę na tę bujność za oknami, to czasem czuję się zmęczona; nie tyle oglądaniem tego piękna, co usilnym pragnieniem, żeby zapamiętać to, co widzę (bo niestety mam nienajlepsze doświadczenia w tym względzie  ;) ).
Yosemite zostało polecone przez ludzi, którzy byli tu wcześniej, ale jadąc tam myślałam sobie: „No co jeszcze może natura wymyslić ponad to, co już widziałam?" A jak tu przyjechałam to się przekonałam, że jednak może.
Pozostaje mi tylko nadzieja, że zdjęcia przywołają kiedyś pod powiekę prawdziwy obraz tego, co widziałam. Razem z wiatrem na policzku, zapachem sosny, ostrym kantem kamienia, na którym przysiadłam.
Bo „widzi się” całym ciałem....

P.S. Podzieliłam Yosemite na dwa albumy tak, jak dwa miejsca w tym parku odwiedziłam. Jedno na północy,a drugie na południu parku






Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...