wtorek, 11 lipca 2017

Spacerkiem po stolicy



https://goo.gl/photos/hq5cko81DRoXcygA9
Największe zło na świecie popełniają ludzie nie mający motywów, ani przekonań. Ludzie którzy nie chcą być osobami. Zło nie jest demoniczne – jest banalne.
Ta kwestia, wypowiedziana w filmie Margaret von Trotta o Hannah Arendt, pod takim właśnie tytułem („Hannah Arendt”) utkwiła mi mocno w pamięci. I towarzyszy przy takich okazjach jak dziś rano, bo mój ostatni dzień w Waszyngtonie rozpoczęłam od wizyty w Holocaust Memorial Muzeum.
Zło jest niemyśleniem, jest byciem w stadzie. Zło jest przeciętne do bólu, tak jak przeciętna, a momentami dobroduszna była twarz
Eichmana – jednego z największych hitlerowskich zbrodniarzy, którego Arendt obserwowała podczas jego procesu w Jerozolimie. Takie miejsca jak to, które odwiedziłam dziś rano są potrzebne, bo są próbą zadośćuczynienia tym, po których pozostał bezimienny proch, ale obawiam się, że nie są lekcją; nie-myśleć jest zawsze łatwiej niż myśleć i przyjdzie czas, że banał znowu znajdzie swoją ścieżkę.....
Ta kolejność zwiedzania w dniu dzisiejszym była wymuszona po trosze przez konieczność optymalnego planowania marszruty, ale również stwarzała szansę, że po burzy wyjdzie słońce:)
I rzeczywiście – pomimo chłodnego i w całości pochmurnego dnia był on pełen uśmiechu i pięknych kwiatów. Postanowiłam ruszyć w inną część miasta – do Georgtown – centrum życia naukowgo i studenckiego Waszyngtonu. Po drodze zahaczyłam o National Geographic Museum. Trwała zmiana ekspozycji, ale „Invisible Boundries” okazały się bardzo ciekawe. To była próba uchwycenia w czasie i przestrzeni migracyjnych szlaków zwierząt w Parku Yellowstone. Nie przypominam sobie muzeum (no, może poza Gallery of Art), w którym ekspozyja by nie była multimedialna. Ale w National Geographic te filmy robiły szczególne wrażenie! Stałam jak urzeczona przed tymi olbrzymimi ekranami i gapiłam się na kozice biegające po zboczach. I gościa, który z ukrycia je filmuje. No i jeszcze kogoś, kto filmuje tego filmującego! Klasyczna szkatułka:)!
Na moim szlaku w tym dniu było również - The John F. Kennedy Center for the Performing Arts – bardziej mogłam sobie wyobrazić potencjał tego miejsca niż go doświadczyć. Centrum dysponujące dziewięcioma scenami od teatralnych po baletowe przyciąga tłłumy. Pod warunkiem, że na tych scenach coś się dzieje... a mnie tak jakoś zła pora się trafiła.. ale jak się nie ma, co się lubi to się lubi co się ma.
Więc pochodziłam po olbrzymim, pustym foyer, a następnie spacerkiem, brzegiem rzeki Potomac, przy której położony jest Waszyngton, zaszłam do Georgtown.
I jestem zachwycona!! To jest miasto w mieście! Domy w stylu wiktoriańskim, wypielęgnowane i ukwiecone trawniki przed nimi, dziewczynki ze szkoły podstawowej w jednakowych ubrankach bawiące się „w gumę”, sklepy z pięknymi wystawami, no a przede wszystkim mnóstwo młodzieży!
Rozsiadłam się na dziedzińcu przed głównym budynkiem z batonikiem i soczkiem w ręce i przywołałam podobne "okoliczości przyrody":)
I nie wiem dlaczego, bo przecież bardzo odstająca, poczułam się nagle częścią tego świata... To było naprawdę miłe uczucie:)
Przez cały pobyt w Waszyngtonie ani razu nie splamiłam się wejściem do tzw. „środków komunikacji”. Dzisiaj straciłam dziewictwo i skorzystałam z metra jadąc do Arlington na Arlington National Cementery. No i moi mili – jechaliście kiedyś metrem z dywanami w środku wagonów? Bo ja dziś tak! Do Arlington jeszcze wrócę, ale najpierw muszę przemyśleć sprawę amerykańskiego patriotyzmu, a jutro mam czas. Przede mną 570 mil do Savannah. Podobno, obok Charleston, kwintesencja amerykańskiego Południa. Naczytałam się o nim tyle, że teraz prawie boję się konfrontacji. Tak, jak boję się spełniania marzeń. Zawsze bardzo tego pragniemy, ale rzeczywistość zwykle bezlitośnie to spełnienie „uzwyczajnia”. Już nie mówiąc o tym, że te największe marzenia, w ogóle się nie spełniają:)
Wśród moich ulubionych, szkolnych wierszy był taki jeden Leopolda Staffa o tym, że szczęście jest „pomiędzy ustami, a brzegiem pucharu”. Dziś zatem wznoszę toast za Savannah – a jutro przechylę ten puchar..

Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...