https://photos.app.goo.gl/i9mP5jPIbCe8Pl9l1 |
po „dobrej” stronie łodzi i w dodatku z samego kraju. Więc punkt obserwacyjny – pierwsza klasa. „ Główna atrakcja” podpłynęła tak blisko, ze mogłam pogłaskać, ale jakoś nie miałam ochoty.. Odwiedziłam również „Świat Motyla” - coś w rodzaju motylej konferencji na szczycie – zleciały się właściwie z całego świata i latają sobie pod olbrzymią kopułą z siatki. Mający mniej szczęścia reprezentanci zostali przyszpileni i wystawieni w gablotkach pod dachem. Zadbano również, żeby się czuły jak w domu więc są i papugi i kolibry i różne ptaszki, których imion nie pamiętam. No i Muzeum Robactwa. Miałam wrażenie, że dobrze się czują, karmione warzywami i owocami.
Chodzi się tam wśród kwiatów, z głośników cichutko płynie muzyka fortepianowa, motyle przysiadają to na ręce, to na głowie i człowiek się czuje jak w innym świecie. Dopiero robaki sprowadzają cię na ziemię. Dosłownie:)
Tę i następną noc spędzę w Miami Beach. Hotel nie jest z tych, zapierających dech, ale położony jest tuż przy plaży. Uznałam, że ten atut przebija wszystko inne i już jestem po kąpieli w Atlantyku i po nocnym spacerze plażą. A jutro zamierzam oglądać wschód słońca i zażyć porannej kąpieli.
Jest taki cieplutki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz