piątek, 14 lipca 2017

Nieważne gdzie byle jechać czyli o przysmakach z przedniego siedzenia

Po porannym rzucaniu się w fale byłam świadkiem rozmowy dwóch African American people płci męskiej. Czynili poranne oblucje pod prysznicem przy plaży. Jeden z nich, starannie ścierając zrogowaciały naskórek z pięt, maszynką specjalnie do tego przeznaczoną, zwracał się do drugiego
z charakterystycznym zaśpiewem: „Hej man, you know...” i wyłożył swoją dewizę życiową, a mianowicie, że miękkie i wypielęgnowane pięty to przepustka do lepszego świata....He made my day:)
No, a potem Key West! Pasek ziemi biegnący na południe. Tam gdzie robi się szerszy niż na dwa samochody natychmiast jest zagarniany przez życie – zapełnia się sklepami, hotelami; widziałam też szkoły i cmentarze. Im dalej na południe robi się coraz badziej postrzępiony i
rozpada na wyspy. Połączone są ręką człowieka mostami, z których najdłuższy ma 7 mil czyli około 12 km. Samo Key West jest zwyczajnym miastem, oprócz tego małego fragmentu na samym południu – tam robi się kolonialne i oferuje mnóstwo uciech.
Było kilka takich lat w moim życiu, kiedy dużo jeździłam po Europie. Sama, autem osobowym, bardzo się spiesząc. Z tego pośpiechu wynikała jedynie minimalna ilość snu i jedzenie rozłożone na siedzeniu pasażera bo i tak te kilkanaście godzin za kierownicą spędzić musiałam, chcąc dojechać z punktu A do punktu B. No i właśnie te godziny to był czas prawdziwej wolności! Oczywiście z głośnym śpiewaniem, podrygiwaniem i podskakiwaniem, ale przede wszystkim z myśleniem na tle zmieniających się krajobrazów. Wszystko, co było drzazgą za paznokciem mojego życia odkładałam do czasu tych podróży i wracałam zawsze z gotowym rozwiązaniem. Dziś czułam się w ten sam sposób - wolna i szczęśliwa. Mnóstwo muzyki i tyle samo ciszy. Przekąski na fotelu obok. Kojąca monotonia morza za oknem. A przede mną Key West – najdalej wysunięty na południe punkt kontynentalnej Ameryki. I każdy ruch zależał tylko ode mnie; zaczynał się i kończył w mojej głowie bez zbędnych filtrów „odmiennego zdania”.Nawet jego cienia bo Stella odleciała na kilka dni do nieba – powiedziała, że się stęskniła za rodzicami.

Oj bałam się tej samotnej podróży bardzo! I tak jak pamiętam właśnie droga na Key West była przełomowa - zasmakowałam w samotnej jeździe. Kiedy można się delektować chwilą, krajobrazami, i myśleć. Chyba wtedy przestałąm się bać. I dlatego pewnie dałam wolne Stelli :)

Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...