niedziela, 24 września 2017

DRESS CODE

No bez jaj – mruknęłam do siebie. Trzy strony A-4.
Kodeks bon-ton Arkadii dostałam razem z numerem miejsca parkingowego w garażu.
Mniej więcej pokrywał się z tym czego nauczyła mnie mama, z bolesnymi jednak wyjątkami – nie wolno mi nosić DŻINSÓW! Oprócz dżinsów, również bardzo krótkich spodni i japonek.
Postanowiłam przetestować zasady zaraz na starcie i
na drugi dzień po przybyciu włożyłam spodnie TYLKO krótkie, ale nie BARDZO krótkie. I japonki też. Aresztowania i kajdanek nie było, ale dyskretne pouczenie owszem, z dobrodusznym przyzwoleniem na japonki przed południem. W tej sytuacji z dżinsami wolałam nie eksperymentować. No i prawdę mówiąc, nikogo w dżinsach jeszcze nie widziałam, ale może to dlatego, że
w Chicago panują bardzo letnie temperatury i pomimo, że już dawno jest po Labor Day białe spodnie w dalszym ciągu królują.
Tak patrząc na życie tutaj od odzieżowej strony to myślę sobie, że szafy mieszkańców Arkadii muszą pękać w szwach. Przebieranie się bowiem jest uprawiane w równym stopniu chętnie jak golf, joga czy inne sporty, bo tak w ogólności i trochę na marginesie widać tu wyraźną tendencję do utrzymywania ciała w ruchu. Może w obawie, żeby dłuższy odpoczynek nie okazał się odpoczynkiem wiecznym ? Jakkolwiek by nie było, głównym i kluczowym przebraniem jest oczywiście przebranie kolacyjne.
Chyba wspominałam wcześniej, że są dwie sale restauracyjne ?; otóż każda z nich ma osobny DRESS CODE.
Jest rozpisany na kolejnym A-4 i ładnie oprawiony w drewniane ramki stoi sobie na blacie stanowiska stolikowej dystrybucji.
I tak, w jednej restauracji wystarczy koszula lub bluzka, w drugiej - musi być marynarka lub żakiet. Co do kolacyjnych butów panuje względna dowolność, którą panowie skrzętnie wykorzystują, wkładając nawet do smokingu dyskretnie czarne, ale jednak gym shoes. Panie są nieporównanie bardziej zdyscyplinowane, chociaż tu i ówdzie przemknie jakiś wybitnie sportowy dół w towarzystwie wytwornie lśniącej góry. Ale na pierwszy rzut oka dress code działa i towarzystwo prezentuje się bardzo okazale.
Tak patrzę sobie na nich od kilku tygodni i pomimo, że każdy z osobna nie stanowi jakiegoś szczególnego okazu, to jednak będąc w większej grupie odbiegają od standardów amerykańskiej ulicy. Bowiem w Arkadii panuje niepodzielnie SLIM FIT.
Figura musi pasować do przykrótkich rurek, chętnie w kolorach czerwonym, brzoskwiniowym lub błękitnym. Wszelkego rodzaju „rzuciki”, albo wzorki jak kto woli, bardzo mile widziane. No i zdecydowanie to spodnie władają wyobraźnią modową mieszkańców, rzekłabym, na skalę chińskiego mundurka. Jak dotąd widziałam trzy spódnice i jedną sukienkę w odstępach około dwutygodniowych. Chyba wygoda jest tu kluczem, bo między 90 i 100 gender nie działa mam wrażenie?
Ostatnio najlepsza przyjaciółka mojej Dorothy (ta od 98 i pół) zapomniała o środowym brydżu. Brydż w Arkadii ma rangę tylko trochę niższą niż dinner, więc wykroczenie było poważne. Jako, że zapomniała to oczywiście nikogo nie uprzedziła, o zastępstwie nie wspominając. Za to wieczorem pojawiła się w nowej, bajecznie kolorowej tunice do kolan i w nowych „rurkach”. Zbesztana i bliska płaczu tłumaczyła: „Naprawdę bardzo mi przykro, ale byłam na zakupach. Kupiłam trzy bluzki i trzy pary spodni, więc na jakiś czas mam spokój. Bo dziś rano zupełnie nie miałam co na siebie włożyć!”
No i ja się pytam jak może być źle w kraju, w którym reguł przestrzega się do ostatniego dnia stuletniego żywota? 




2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po przeczytaniu "maluje" mi się w głowie kadr z jakiegoś filmu....prawie jak "Wielki Gatsby" :)





blogewkip.blog.com pisze...

małe różnice bym widziała - takie jak na przykład brak tańców wokół basenu :) o tańcach w basenie nie wspomnę....

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...