
Są dwie olbrzymie restauracje, z wystrojonymi kelnerami,
dyskretną muzyką, drinkami przy barze i codzienną rezerwacją miejsca przy
stoliku. Kto zapomni zrobić rezerwację spada do rangi „community table”; (coś w rodzaju zbieraniny gapowiczów lub
abnegatów, którym jest wszystko jedno z kim i przy jakim stoliku siedzą i takich też w
Arkadii można znaleźć). Na coś takiego jednak znakomita i dystyngowana
większość nie chce lub nawet nie może sobie pozwolić, więc zarezerwowanie
stolika i dobranie towarzystwa na kolejne wieczory to wyzwanie podejmowane
codziennie od nowa.
I Dorothy jest absolutnie niezrównana w tej sztuce.
Wykonując dziesiątki telefonów i meldując się od czasu do czasu przy czymś w
rodzaju obszernej mównicy, na której urzędują, a raczej odpierają ataki, kierownicy
sal, Dorothy jest w stanie zaaranżować „dinner”, nie powtarzjąc składu stolika
ani razu w ciągu miesiąca! Ma oczywiście swoich faworytów ( w tym najbliższą
przyjaciółkę 98 i pół), ale stałego składu wystrzega się jak ognia.
Ja nie mam
przyjemności – powiada – wysłuchiwać ciągle o tych samych chorobach. Jak już muszę
to robić, to przynajmniej chcę mieć ich pełny zakres J Dorothy ma czasem kostyczne poczucie
humoru, ale tak naprawdę ludzie tutaj o swoich przypadłościach mówią niewiele i nie
lubią się skarżyć.
To jest bardzo amerykańskie – z chorobą obcuje się tylko w czterech
ścianach swojego domu. Kiedy z niego wychodzisz– wszystko jest GREAT! Tak
właśnie myślę w tej chwili i nie udaje mi się sobie przypomnieć ani jednej sytuacji,
w której na pytanie „How are you? How are you doing?” nie padłaby odpowiedź: „Thank
you. I’m fine, doing very well”. Zawsze.
I nawet zakładając, że zarówno pytanie
jak i odpowiedź jest nierozerwalnym związkiem frazeologicznym i inna odpowiedź
brzmiałaby jak błąd językowy, to przecież jego nierozerwalność (związku) ma
przecież jakieś historyczne uzasadnienie.
Ale wracając do Dorothy i jej obiadów
– przy stole, podobnie jak na całym świecie - plotkują, złoszczą się na
polityków, wspominają dawne i zawsze lepsze czasy oraz..... udzielają sobie
wzajemnych porad jakie akcje i jaki stopień ryzyka. Ta część jest najbardziej
inspirująca i że tak powiem realna w skutkach; oczywiście nie muszę dodawać, ze
Dorothy gra na giełdzie. I wyznaje się na tych słupkach, które sprawdza
codziennie rano.
No i przypomnę, że ma 94 lata....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz