środa, 11 października 2017

Północ versus Południe


Nancy znam od dwóch dni. Spędziłyśmy ze sobą dwa dni po 8 godzin czyli razem 16, z których 13 i pół Nancy mówiła. Nieprzerwanie. Guzik kojarzył sie z dziurką, dziurka z kluczem, klucz z włamaniem, a włamanie z nieposzanowaniem zasad demokracji. Wczoraj, w szóstej godzinie, zaczęło mnie boleć gardło - chyba w zastępstwie - w związku z tym dzisiaj, przezornie, wzięłam cukierki miodowe do ssania.
Mówi ciekawie i ma "large vocabulary" i gdybym była
o ...dzieści lat młodsza i stosownie do jakości wieku pamięciowo sprawna, korzyści byłyby nie do przeszacowania. Jednakże, pozostając pamięciowo sprawna w stosunku do wieku, z jakością
szwankuję, więc pozostało miłe wrażenie opowieści uchwyconej w sensach podstawowych....
Nancy jest malarką i fotografką i część tyrady była o jej doświadczeniach artystycznych, łącznie z prezentacją prac. A ponieważ ma również doświadczenie nauczycielskie, więc nauczyła mnie kilku sztuczek rysowniczych w rodzaju jak sprawić, aby wejść bocznym wejściem do domu bez przystawiania drabiny, w sytuacji kiedy do frontowych drzwi prowadzą okazałe schody...
Ale o czym innym chciałam. Otóż muszę zweryfikować nieco mój ostatni wpis. O tym, że w Chicago większość jest "skądś"i nikt nikogo nie pyta o pochodzenie. No i jest to prawda i nie jest. Jest to prawda bo przybywają tutaj ludzie z całego świata i zostają. Są widoczni bo mówią z akcentem, często wyróżnia ich strój lub rysy twarzy.
Ale są też i tacy, którzy urodzili się tutaj, dorastali na przedmieściach wielkiego miasta i tylko między sobą potrafią zidentyfikować, na których konkretnie przedmieściach. I czasem kilkanaście kilometrów różnicy na północ lub na południe potrafi wykopać pomiędzy nimi rów nie do zasypania.
O tym właśnie opowiadała mi dziś Nancy i była to opowieść o społeczności niemal kastowej. W środku wielkiego miasta, dumnego ze swoich liberalno - demokratycznych tradycji, istnieje niepisane i tym silniejsze, prawo przynależności do grupy uprzywilejowanej, którą wyznacza przedmieście urodzenia!!!
Generalnie: przedmieścia na północ od Chicago (z wyjątkiem klina kilku o nieco gorszym statusie) kojarzone są z czymś w rodzaju arystokracji. I nie pieniądze są tutaj najważniejsze. Oczywiście są to ludzie zazwyczaj bardzo zamożni, ale podobnie zamożnych na południu nie brakuje, bo południe miasta, ze względu na jego uprzemysłowienie i dobrą koniunkturę co najmniej do połowy ubiegłego wieku, było kolebką chicagowskiej klasy średniej. Trochę mi się skojarzyło z "Ziemią obiecaną" i "gorszymi" pieniędzmi Mullera, no ale na miłość boską Chicago u progu lat 30-tych XXI wieku to nie Łódź XIX - tego ! :)
Ci "lepsi" inaczej się ubierają, mówią z "północnym" akcentem, którego całe internacjonalne towarzystwo oczywiście nie rozpoznaje (Nancy wymodulowała próbkę), chodzi do najlepszych szkół, zawiera związki małżeńskie we własnym gronie i żyje długo i szczęśliwie.
Ten trochę ironiczno-sarkastyczny ton jest u Nancy zrozumiały, bo co prawda siedząc na TAKIEJ kanapie, w TAKIM salonie trudno ją uznać za ofiarę mezaliansu, ale to, że przywędrowała z południa jest faktem.
To wszystko co zanotowałam to oczywiście jej i pewnie subiektywny, punkt widzenia. Zwłaszcza, że metryka też nie najświeższa, więc od jej czasów mogło się wiele zmienić. Chętnie bym zgłębiła temat, konfrontując z innymi opowieściami i doświadczeniami.
Może nawet tutaj ktoś się odezwie?















Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...