piątek, 3 grudnia 2021

Notatnik 15 podróżniczy


https://photos.app.goo.gl/vqn6xB9U5HPuPwu78

3.12. piątek, po dwóch dniach spędzonych w PUEBLI

Kiedy jestem z nimi te kilka dni, czasem tylko jeden - to wtedy; 
wtedy są na maksa bliscy. Jedyni, wyraziści, niezapomniani. I tacy są - na pewno. Ale potem wyjeżdżam, zmieniają się krajobrazy, miejsca, nawet klimat, i teraźniejszość zagarnia przeszłość. Nawet tak bliską jak dzień wczorajszy.
Ja to znam i wszyscy to znamy. 
Dlatego piszę. Próbuję stworzyć prywatne muzeum żywych instalacji. Po co? A po co żyjemy?

Tym razem Mauricio. Nie wiem dlaczego uznałam, że jest mechanikiem samochodowym. Może dlatego, że zdjęcie profilowe było z motorem i koło motorów?
Okazał się psychologiem, ale moje błędne szacunki już dawno przestały mnie dziwić:)
Podejrzenie, że co do mechanika mogę nie mieć racji zapaliło się zanim się spotkaliśmy - Mauricio mieszka na osiedlu strzeżonym i żeby wjechać musiałam się wylegitymować paszportem.
No nic. Trochę kluczenia - podjeżdżam.
- Gdzie łazienka - pytam bezczelnie, wymachując w górę rękami enigmatycznie co, przy odrobinie dobrej woli, może być uznane za powitanie.
- Tam - trzy schodki w dół i przystań ulgi.
Spełnienie.
Wychodzę szczęśliwa, teraz już naprawdę gotowa na uściski, a oni (rodzina w komplecie - Mauricio, mama i siostra) kręcą głowami, że nie.
- Zanim cokolwiek powiesz - mówi Mauricio- szybkie pytanie: jedziesz z nami na wesele?
- ???!!!
Wcale to nie zabrzmiało jak pytanie tylko rozkaz, a mojego zaskoczenia nie muszę opisywać. Zresztą i tak nie potrafię.
Mauricio się śmieje bo jest świadom efektu, ale tym razem popisałam się refleksem i mówię:
- OK! Tylko pozwól, że wezmę z samochodu coś ciepłego, bo robi się zimno.
No i poszłam na wesele tak jak stałam - w jedynych spodniach jakie mam, w jednej z trzech par butów (nie licząc japonek) i w jednej z dwóch czapek.
Wesele to było przyjęcie w restauracji z okazji zalegalizowania związku brata Mauricio, który (związek) trwa już od jakiegoś czasu, wziąwszy pod uwagę dwójkę całkiem wiekowych dziewczynek:)
(przesadzam; jedna jeszcze przy piersi)
W każdym razie, na weselu byłam, wygłosiłam dwie przemowy po angielsku (do jednej przymuszona, a drugą już z własnej woli..:)
Zjadłam chyba ze dwadzieścia pięć gatunków różnych mięs z rusztu (restauracja była na modłę brazylijską), a o bufecie to wspominać nie będę, bo to są bolesne wspomnienia.
Dyskutowaliśmy jeszcze długo w nocy (już po powrocie) z Mauricio o miłości i o życiu, a rano, rozejrzawszy się po książkach, wyjaśniło się dlaczego zapałał do mnie sympatią - miłośnik literatury rosyjskiej, a Polska wszak koło Rosji leży….
Cała rodzina po weselu była no, trochę zmęczona, więc zmyłam się stamtąd, ale nie z Puebli.
Zrobiłam sobie urodzinowy prezent i wzięłam hotel na starówce i spędziłam w Puebli dwa dni.
Cudowne dwa dni. Puebla to najpiękniejsze miasto jakie do tej pory widziałam. Miasto kościołów ( o tym już wspominał mi Jorge w Oaxaca), ale jakich!!! W kaplicy różańcowej w kościele Dominikanów, opadła mi szczęka. Dosłownie. To oczywiście kwestia gustu ten przepych zdobienia, ale rzemiosło i artystyczne mistrzostwo - wow!
To jest pierwsze miasto założone (XVIIw) nie na zgliszczach indiańskich miast, ale zbudowane od początku jako miasto tranzytowe pomiędzy Mexico a portem w Veracruz)
Na ulicach oczywiście handlują, ale nie ma tego rozwichrzonego bałaganu (do którego zresztą przywykłam i nawet polubiłam); wszystko staranne, ulice prawie bez dziur, w nocy przepięknie oświetlone, ruchliwe, z niepoliczalną ilością restauracji i kafejek. Turystów tłumy - dwa razy usłyszałam język polski. 
Pojechałam jeszcze do Choluli, miasta bardzo blisko Puebli, gdzie znajduje się największa na świecie piramida, a właściwie to, co z niej zostało, bo nie jest rekonstruowana. 
Miasto bardzo stare (IIIw.n.e.), zrównane z ziemią po przybyciu Hiszpanów. 
Burzenie i budowanie - świat się toczy, a ludzie mają zajęcie…
Jesteśmy umówieni z Mauricio, że go odwiedzę w Urugwaju, gdzie mieszka ze swoją dziewczyną w małym domu, ale na dużej farmie i hodują tam pszczoły.
Do Puebli przyjechał na krótko i na ślub brata…
Pewne rzeczy planują się same. Gdzieś w niebie….














Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...