sobota, 8 stycznia 2022

Notatnik 21 podróżniczy


https://photos.app.goo.gl/CFQ9dzjuqtKMScHz5

04.01. 22. wtorek, San Cristobal de las Casas

Dowiedziałam się dziś, że te blokady na drogach to wcale nie przez powalone drzewa. W niektórych stanach (Chiapas do nich należy) stają się elementem krajobrazu i sposobem na dodatkowy dochód. Albo może wyłączny dochód. 
W każdym razie są uciążliwe, a o tych wczorajszych była wzmianka telewizyjna.
Dowiedziałam się tego wszystkiego od Moniki, Polki mieszkającej w San Cristobal, która z meksykańskim mężem prowadzi hostel „Iguana” - miejsce mego obecnego zamieszkania. Hostel znalazłam na fb, a do fb skierował mnie profil surfera, który już nie przyjmuje, ale profil mu został i w dodatku dowcipnie napisany. I tak to po nitce do kłębka.
A miasto jest piękne i równocześnie podobne i niepodobne do innych.  
To znaczy mieści się w kanonie postkolonialnych miast meksykańskich, kolorowe i nisko zabudowane, ma ulice wybrukowane naturalnym kamieniem, lśniącym od słońca i codziennego szlifowania, z monstrualnie wysokimi krawężnikami i wązieńkimi chodnikami. No i od rana do nocy króluje uliczny handel. Ale równocześnie bardzo specyficzne. Z atmosferą, z którą się wcześniej nie spotkałam.
Będę tu chyba kilka dni, więc jeszcze się dokładniej rozejrzę.

06.01.2022, San Cristobal de las Casas
Samo rozszerzenie nazwy miasta wskazuje na to, co tutaj jest sednem. Domy.
San Cristobal jest położone na wzgórzach, choć w porównaniu chociażby z Guanajuato, to można powiedzieć, że na pagórkach:)
Są dwa centralne place, bardzo blisko siebie, a wokół nich pajęczyna uliczek, przecinających się pod kątem prostym. A przy uliczkach -parterowe domy i chyba nie przesadzę jak powiem, że trudno by było znaleźć dwa identyczne. To jest prosta droga do estetycznego rozgardiaszu, ale to miasto się mu nie podaje. Całość jest celowa, jakoś dziwnie konieczna i jedyna. Absolutnie jedyna w swoim rodzaju.
Zaprojektowana, ale bynajmniej nie na desce kreślarskiej.
Ma swoje rejony i to widać od razu, po pierwszym spacerze wokół Starówki. Mekką miasta jest ulica Calle de Guadalupe, która nazwę zawdzięcza kościołowi pod tym samym wezwaniem, zamykającym ulicę na wzgórzu. Biegnie od centralnego placu i w pierwszej części jest zasiedlona przez turystów oraz młodzież, która jako żywo przypomina hippisowskie dzieci - kwiaty z lat 70-tych; poczułam się tam trochę jak w wehikule czasu:)
Mam wrażenie, że „regularni” turyści i dredowa kompania wzajemnie się oglądają, więc nie ma tam zwykłego pośpiechu promenady, tylko leniwe przystawanie, granie, pląsanie. W tę wibrującą relationship wplatają się handlarze pamiątek, którzy w połączeniu z ich indiańską urodą i ubraniem, tworzą niezapomnianą mieszankę.
No właśnie! Ubranie!
Miasto, miastem - piękne i klimatyczne bez wątpienia. Ale dla mnie - numer 1 to mercado. Tuż za rogiem, więc odwiedzam go codziennie. Miejsce codziennego (sic!) handlu wszystkim. Od warzyw, poprzez telewizory do kogutów nieżywych, ale jeszcze opierzonych. O tacos nie wspomnę. A na rynku najbardziej frapują mnie handlujące kobiety. W swej różnorodności takie same. Nie widziałam ani jednej z krótkimi włosami - wszystkie mają czarne, długie włosy, najczęściej gęste i lśniące. Ubrane regionalnie, ale tego właśnie nie mogę rozgryźć definitywnie (pytałam w hostelu i też nie wiedzą) - czy one tak same z siebie, czy też mają jakieś wytyczne w tej sprawie. Bo jak zapuściłam się w rejony mniej turystyczne, to na ulicach były te same czarne włosy, ale ich właścicielki pupy miały w dżinsach albo legginsach, do kompletu z polarami od góry.
Więc nie wiem.
Zakładam jednak, że niektóre z nich, udając się do miasta, żeby sprzedać płody rolne, dobrowolnie zakładają co następuje:
1. Spódnicę, która przypomina futro lub spódnicę z materiału, który jest sztywny jak tektura i ozdobiony dołem bogatym haftem
2. Bluzkę plisowaną na piersiach,
3. Rodzaj wdzianka - narzutki, koniecznie w kwiatowe wzory,
Całości dopełniają japonki.
Są w różnym wieku (te kobiety czarnowłose); młode mają często przytroczone na plecach dziecko, a w porze karmienia przesuwają je bliżej piersi, nie przerywając czynności handlowych.
No po prostu nie mogę się napatrzyć! Chociaż dziś w tym zapale eksploracyjnym zapętliłam się w stoiskach rybnych. W każdym kierunku ryby i wszystko z ryb. Poczułam się jak w labiryncie i byłam bliska paniki, bowiem rybne klimaty i zapachy są mi dalece obce. Ale jakoś… szczęśliwie…

06.01. Iguana, wieczorem,
Jedna z hostelowych wolontariuszek (Szkotka) poleciła mi krótką wycieczkę na jedno z okolicznych wzgórz. Obiecała piękne widoki. Do widoków mam słabość, więc pojechałam.
Miejsce nazywa się El Mirador, podejście jest niezbyt długie, ale dość strome, a przy samym końcu - po grani. Ostrej jak brzytwa i trudno dostępnej. Ja mam kłopoty z zachowaniem równowagi nawet na chodniku, więc spacerowanie po ostrej grani to niekoniecznie najlepsza dla mnie opcja. Ale było tam mnóstwo młodzieży w wieku szkolnym i pchali się jeden przez drugiego. Siedziałam okrakiem na jednej ze skał i zastanawiałam się jak zdobyć tę główną, bo to z niej rozciągał się widok, o który mi chodziło. 
A tu jeden z młodzieńców najwyraźniej chce sobie z moich pleców schodek zrobić, więc krzyknęłam - „my turn” no i już nie miałam wyjścia. I w dodatku poprosiłam żeby mnie trzymał za koszulkę z tyłu jak się będę wychylała. 
No cóż; nie od dziś wiem, że stanowczość użyta w odpowiednim momencie działa cuda. 
I okazuje się, że na praktykę nigdy nie jest za późno…

07.06.2022, San Cristobal, Iguana
Tak więc na 97% wiejskie kobiety sprzedające warzywa i owoce na miejscowym rynku, nie mają żadnych odgórnych wytycznych odnośnie noszenia strojów regionalnych podczas pracy. Jechałam dziś na wycieczkę do Canion del Sumidero, przez górskie wioski i kobiety noszą takie stroje w obejściu, że tak to ujmę. Wyjąwszy spódnice z futra; widocznie te są wkładane od święta, „na elegancko”.
Wszystkie - od dziewczynek kilkuletnich do babuleniek - noszą spódnice. Spodnie na wsiach nie istnieją. Więc te czarnowłose w legginsach i polarach, które spotkałam na obrzeżach starego miasta, najwyraźniej należały do obyczajowej i modowej awangardy.
A sam kanion - przepiękny! zupełnie nie rozumiem jak to się stało, że go nie miałam na swojej liście, bo przecież to jedna z głównych atrakcji stanu Chiapas. Jest przełomem rzeki Grijaldas, o ścianach sięgających ponad kilometr wysokości. Robi ogromne wrażenie. Wzorem kanionu Colorado ma kilka punktów widokowych z góry, ale można też obejrzeć go z dołu, bo są wycieczki łódkami. Niestety, musiałam wrócić do San Cristobal przed zmrokiem, więc może innym razem:)    
Po drugiej stronie drogi z punktami widokowymi, rozpościera się panorama stolicy Chiapas - Tuxtla Guitieres. Tak, rozpościera! Inne slowo jest nieadekwatne. Ciągnie się kilkanaście kilometrów wzdłuż drogi  i co prawda w większości widać ją zza krzaków, ale tym bardziej działa na wyobraźnię:)
A dowiedziałam się o tym miejscu znów - od Szkotki pracującej w hostelu. Podobnie jak było w Monkey Funkey w Mazatlan - tutaj też są wolontariusze, którzy w zamian za mieszkanie, pracują. Oprócz Szkotki są dwie dziewczyny z Belgii i Irlandii i chłopak z Izraela. Jest pasjonatem Yogi i udziela bezpłatnych (chyba) lekcji. Głównie pozostałym wolontariuszkom, ale i tak jest miło. Lekcje odbywają się na górnym dachu, bo na dolnym jest kuchnia.
Bardzo klimatyczne i swojskie to miejsce. Myślę, że przede wszystkim dlatego, że jest tu niewiele gości. Przy pełnym obłożeniu 23 osoby. Łatwo się identyfikować. Dwa dni temu był tu chłopak z Berlina, który okazało się, jest szefem kuchni. I zrobił totalne pieczenie pizzy na ognisku. Ciasto - popisowe!
Trochę z nimi rozmawiam, ale więcej podsłuchuję. Wszyscy znają dobrze angielski, który znosi bariery. Wczoraj rano natknęłam się w kuchni na rozmowę Szkotki i Irlandki. Rozmawiały o niespokojnych czasach w Europie i o tym, że na nic nie mają wpływu i że ewentualna wojna to nie ich bajka, ani zmartwienie, a jeśli się martwią to o swoich bliskich.
Tak sobie gawędziły niezupełnie poważnie o sprawach poważnych, ale tak się złożyło, że ja również miałam ranne przemyślenia okołotematyczne.. Bo wygląda na to, że czekają nas spore przetasowania w Europie i aż się boję wypowiadać to słowo, które wisi w powietrzu, ale kim ONA ma być robiona?
Bo jak tak przyglądam się tym młodym ludziom, dla których zupełnie nieistotna jest narodowość, którzy mówią we wspólnym języku, o tym, co wspólne raczej, niż o tym co dzieli - to sobie myślę, że geopolityczne partie szachów OK, ale jakaś zgoda społeczna na nie musi być. Chociaż z drugiej strony, jak pokazał Górny Karabach, bić się można zdalnie, a ofiary są przypadkowe…
Tak czy siak - niewesoło nam się z rana zrobiło. Ale potem wyszło słońce:)

08.01.2022. Tapachula,
No i nadszedł - ostatni dzień i noc w Meksyku. Tak myślę. Bo jeszcze nie przekroczyłam granicy.
Ale mam jutro taki zamiar.
Już od kilku dni, spacerując lub jadąc, rozmyślam o tym, jaki ten Meksyk dla mnie jest. Coraz coś innego wyskakuje. Pewnie będę spisywała przez kolejne kilka dni.
Ale teraz uzupełnienie zamykające - drogę pomiędzy San Cristobal, a Tuxtlą przejechałam dwa razy. Biegnie przez góry (piękne widoki, plantacje mango, które wyglądają jak gruszki bez ogonka i są przepyszne) i przez wsie, z których największą (a właściwie to pueblo) jest San Lorenzo. Chyba stamtąd głównie przyjeżdżają te kobiety w strojach ludowych, które mnie tak frapują.
Otóż dziś rano, kiedy jechałam tą drogą po raz drugi, trafiłam w San Lorenzo na targ. A na targu - zatrzęsienie spódnic i wdzianek haftowanych! Wrażenie było zupełnie niesamowite! Oczywiście zanurkowałam w tłum i wyjść mi było trudno, ale przy okazji skonstatowałam rzecz następującą - tylko w San Lorenzo i okolicach kobiety noszą się konsekwentnie na ludowo. Na innych wsiach not at all!
Zostaję z tym spostrzeżeniem do wyjaśnienia etnograficznego, które, ufam, prędzej czy później nastąpi.
No i jeszcze na koniec - na światłach, przysiadła się na przedniej szybie, mała jaszczurka. Co chwilę spadała gdzieś pod maskę, ale gramoliła się z powrotem. Na koniec przeskoczyła na boczną szybę i spadła. 
A co dalej to już nie wiem. Wokół było pełno aut..

Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...