https://photos.app.goo.gl/LvmZaFevEcWPdsYh6
19.05.2022. Cali, Colombia
Usiedliśmy chyba w najgłośniejszym punkcie. Nie było mowy, żeby się usłyszeć, więc to, co niezbędne przekazywaliśmy telefonicznie.
Decybele bolały, a na drugi dzień głowa pękała w szwach.
Po wizycie w La Topa Tolondra Night Club - Salsa Club w Cali.
Dzień wcześniej odważnie i pełna wiary w siebie, poszłam na godzinne szkolenie w zakresie podstawowych kroków salsy calijskiej. Było nas ze dwadzieścia sztuk płci obojga, nazwa kursu - basic, ale basic dla urodzonych w Cali, to inne basic niż dla profanki z Polski, w dodatku siwej. Więc jak stanęłam wśród młodzieży o zaokrąglonych kształtach i nogach, które się same przebierały, z moim chudym tyłkiem i trzema wielkimi dziurami w złączonych kończynach dolnych, wiedziałam, że czeka mnie porażka - wizerunkowa na starcie. A potem było już tylko gorzej.
Ale Cali to nieciekawe miasto i chociaż moi gospodarze bardzo się starają i polecają różne wyjścia tu i tam, to nic nie usuwa wrażenia, że to po prostu wielkie (3-cie w kraju, ponad dwumilionowe) miasto - zatłoczone, głośne i bez wdzięku. W którym, czekając na przesyłkę z paszportem, rezyduję przymusowo. Dobrze, że w miłym towarzystwie Davida (mojego couchsurfing gospodarza) i jego rodziny.
No więc zostaje salsa.
(w Casa de Nelly spotkałam Hadena, Amerykanina z Oregonu, który właśnie przyjechał z Cali, gdzie uczył się salsy prywatnie przez dwa tygodnie i mówił, że im dalej w las tym więcej drzew. I w jego odczuciu do pierwszej polany było daleko. Ewakuował się zatem, ale zyskał przyjaciela w instruktorze, więc może powróci, któregoś dnia).
Tak więc salsa.
Naiwnie miałam nadzieję, że te parę machnięć stopami, których się wyuczyłam przed wielkim lustrem, uda mi się, jakoś, wprowadzić w taneczne życie w prawdziwym clubie. Zwłaszcza, że tam też tancerz z tancerką nauczali pokaźny i dość bezradny tłumek, jak sobie radzić, w przypadku salsy, z nogami, rękami i ciałem w ogólności. Oni sobie radzili bardzo dobrze i frustrowali tym pozostałych. Przyłączyłam się do uczniowskiego grona jako solistka, bowiem David, którego namówiłam na ten wypad, zajmował się telefonem (później dołączyli do nas jego brat i dziewczyna, która umiała tańczyć salsę i jakościowo sytuacja uległa znacznej poprawie:), więc nie był zainteresowany niańczeniem starszawej adeptki salsy:)
Wykonałam parę obrotów, zasapałam się bo było bardzo gorąco i ostatecznie dałam sobie spokój.
Przez kolejne kilka godzin (siedzieliśmy tam do pierwszej nad ranem) cieszyłam oko tym, co się działo dookoła. Bo to nie tylko taniec. Wokół mnie było „BYCIE SALSĄ”
Cały latynoski świat jest podszyty tym rytmem. Szybki, pulsujący, z kontrapunktem trąbki i ludzkiego głosu, który podejmuje i przejmuje jej motyw. Ale najważniejszy jest rytm - nabierający tempa; wydaje się, że ściga się sam ze sobą. Słychać go wszędzie - głośny, uporczywy, uwielbiany. Nie ma ciszy w autobusie. Nie ma ciszy na ulicy. Tam, gdzie są ludzie, tam jest muzyka i rytm.
W Puerto Rico rodzą się najlepsi w latynoskim świecie muzycy, w Cali - najlepsi tancerze.
W zasadzie salsa jest dla każdego. Bo punkt wyjściowy to stanąć naprzeciw siebie, trzymać się za ręce i poruszać w rytmie zbliżonym do czaczy. To nie jest trudne i część ludzi na tym poprzestawała. I nie razili specjalnie bo można udawać, że się tańczy salsę i wykonywać różne widowiskowe ruchy, byle utrzymywać rytm. W salsie ważniejszy jest mężczyzna, chociaż widać przede wszystkim kobietę. To ona jest urodą pary, ale to on stwarza warunki do jej eksponowania - innymi słowy - on prowadzi.. Decyduje o ilości piruetów, bliskości ciał. Bo można tańczyć salsę bardzo blisko siebie i wtedy taniec przypomina bardziej zrywne, pulsujące drganie, a para w nim stanowi integralną jedność.
(Była tam para, która wyróżniała się na tle innych - ona delikatna blondynka, z długimi prostymi włosami, szczupłą talią i delikatnie krągłymi pośladkami i on bardzo ciemny, giętki i szczupły przypominał Masaja. Tańczyli blisko siebie i wydawało się spokojnie. Ale wystarczyło popatrzeć na ich stopy i to jak szybkie i precyzyjne były ich ruchy, żeby domyślić się wulkanu ujętego w ryzy tanecznej formy. Cieszyłam nimi oko tym bardziej, że na tle latynoskich krągłych wybujałości, mogli nie mieć szans. A jednak się wyróżniali).
Ludzi, którzy przychodzą do klubu żeby tańczyć salsę, widać od razu.
Jak ich rozpoznać? Tańczą non-stop i za każdym razem zmieniają partnerów. To jest chyba ten etap, kiedy taniec (bo niekoniecznie salsa) staje się najważniejszy. Przestaje być pretekstem, staje się bohaterem. Nie jest ważna osoba, z którą się tańczy, ale taniec, który niesie jej ciało. U tancerzy spotyka się taniec z tańcem, a patronuje im synergia.
I tak, jak w każdym innym, salsa to taniec całego ciała. Wreszcie znajdują uzasadnienie te wszystkie krągłości, które drżą i podrygują, synkopując dodatkowo, napierający rytm. Ale najważniejsze są nogi, a w nogach stopy. Ich rolą jest bycie obrazem rytmu. Precyzyjnie dotykają punktowo podłogi, jedna wokół drugiej, goniąc się wzajemnie i z muzyką, która nie pozostawia miejsca na nic innego.
Wczoraj była środa, środek tygodnia, klub pełen ludzi. Tłum zaczął gęstnieć gdzieś około dziesiątej wieczorem. O pierwszej nad ranem nic nie zapowiadało końca imprezy.
La Topa Tolondra to jeden z dziesiątków przybytków salsy w Cali.
Dla Cali salsa to nie gorączka sobotniej nocy. Dla Cali salsa to tlen codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz