https://photos.app.goo.gl/edTWreRtgAn83JweA
https://photos.app.goo.gl/RWo5u8muAopvaQbF9
14.08.2022. Cuzco,
No i słynne Cuzco (albo Cusco). Chyba najsłynniejsze miasto w Peru. Zostanę tu dłużej, więc temat powróci nie raz. Wrażenia po czterech dniach - to bardzo światowe miasto, które udaje, że jest prowincjonalne i w swej prowincjonalności - osobne.
A nie jest. Wyszło naprzeciw zachodnim oczekiwaniom i jest tutaj czysto, są piękne sklepy, luksusowe hotele, miliony restauracji, a pomiędzy tym wszystkim uwijają się”rdzenni” w regionalnych strojach, których zakładanie jest gdzieś pomiędzy cepelią, a autentyzmem. Cuzco nie jest duże (w tej starej części, bo rozrasta się na okoliczne wzgórza i wygląda na całkiem spore), ale ma rozmach. I nonszalancję. Zepsute zachwytem tłumów z całego świata, ale zakłada maskę kolebki inkaskiej magii. I ją sprzedaje.
Dla mnie w tym wszystkim ma charyzmę. Mam świadomość komercji, ale poddaję się jej. Nie mogę powiedzieć, że po tych czterech dniach Cuzco mi się nie podoba. Wprost przeciwnie - po raz pierwszy od wielu miesięcy kupiłam rzeczy, które nie są mi koniecznie potrzebne. Peruwiańsko urodziwe. Esencjonalne. To tak póki co. Jedno jest pewne - Peru wciąga jak narkotyk.
Ale wcześniej była Lima. Autobusem z Huaraz. W dzień i z widokami - 3000 metrów w dół - serpentyny, przepaście, góry i skały. Nigdy dość.
- A będzie pani w Peru? - napisała do mnie J. na priv jakieś siedem miesięcy temu.
- mam zamiar, a co?
- mój szwagier tam jest; pracuje w misji katolickiej, więc może mógłby pomóc
- świetnie!
Szwagier był faktem, ale złożenie wizyty problematyczne i nie o brak gościnności chodziło. O co? No właśnie.
Najbardziej generalnie o wolność. Ale nie tę „od”, a tę „do”.
Damian (mam pozwolenie na użycie prawdziwego imienia i na opowiedzenie jego historii - nie robi z niej tajemnicy i dawał świadectwo publicznie wielokrotnie), no więc Damian, ma 34 lata i od ośmiu lat nie pije. Do dwudziestego szóstego roku życia zdążył zerwać z zakochaną w nim dziewczyną, wstąpić do Kapucynów, porzucić zakon i wpaść w alkoholowy nałóg.
- dlaczego?
- samotność. Pustka po ludziach i po Bogu który był, ale jakby go nie było.
- nie próbowałeś jej zapełnić?
- próbowałem. Znalazłem dziewczynę, ale ją zawiodłem. Za pierwszym razem mi uwierzyła, za drugim odeszła. Bała się, że będę ją bił. Jak mąż jej siostry - alkoholik. To wtedy sięgnąłem dna.
- no i?
- trafiłem do Wspólnoty.
Jak się leci w dół, a wokół są tylko obojętnie gładkie ściany, to nie ma innej opcji jak upadek. Czasem w grząskie błoto. Łatwe do umoszczenia. Po pewnym czasie oblepi i staje się drugą skórą. Przywykasz.
Ale bywają upadki bolesne. Twarde. Wszystko boli, ale ten ból staje się szansą, bo do bólu trudno przywyknąć. Próbujesz się odbić. Poszukać w gładkich ścianach pęknięć, w które można wbić pazury i zacząć się piąć ku górze.
Ku światłu.
- co cię tutaj trzyma?
- dawanie.
- czego?
- siebie i swojej pracy
- a co z braniem?
- dawanie i branie to jedno. Jeśli pomiędzy dawaniem i braniem jest miłość to robi się pełnia. Jak byłem w Polsce w tamtym roku, to poszedłem do pracy - mam pieniądze dla moich chłopaków. Może zrobię im wycieczkę. Na pewno będą szczęśliwi i ja też. Bo ja już nie umiem być szczęśliwy, bez szczęśliwych wokół mnie.
Dawanie i branie to jedno. Potrzebny jest tylko dobry klej.
Taki jak Pan Bóg.
Wspólnota Misyjna Cenacolo (Wieczernik) istnieje od trzydziestu ośmiu lat i ma domy misyjne na całym świecie. Pomysłodawczynią była Rita Patreze Agnosi znana jako siostra Elwira (w tej chwili opiekę sprawuje jedynie nominalnie, złożona ciężką chorobą), która założyła pierwszy dom we Włoszech dla młodzieży po głębokich kryzysach psychicznych i kryzysach wartości. Alkoholizm, narkomania, prostytucja - to te najczęstsze przyczyny upadku, z których samemu ciężko się podnieść. Wspólnota otwiera przed nimi drzwi, ale stawia warunki.
- odcinasz się całkowicie od przeszłości. Nie masz telefonu, nie masz fejsbuka, wyjeżdżasz z miasta, czasem kraju i pracujesz. Wstajemy o piątej rano i dzień zaczynamy od modlitwy różańcowej. Kończymy go tak samo. Dużo się modlimy.
- co konkretnie robicie?
- hodujemy zwierzęta, produkujemy sery, pieczemy chleb, uprawiamy warzywa. Jesteśmy samowystarczalni, a nadwyżki sprzedajemy.
- to jest wasze źródło utrzymania?
- nie. Ale wszystko co tu widzisz to jest kombinacja naszej pracy i rozmaitych darowizn. Ludzie dzielą się z nami i nigdy niczego nie brakuje. Na przykład mamy taki wielki supermarket, który nazywamy opatrznością i oni przekazują nam żywność bliską upływu daty ważności. Czasem tego jest tak dużo, że dzielimy się z sąsiadami. W Peru, na wsiach, jest bieda. To już pewnie zauważyłaś. Jak czegoś zaczyna brakować to się modlimy i jakoś się znajduje….
Ale dostajemy nie tylko żywność. Ludzie przekazują nam domy, ziemię, firmy pomagają wszystko urządzić
- dlaczego to robią?
- często z wdzięczności, bo ktoś z rodziny dzięki nam zyskał drugie życie. A czasem po prostu widzą, że to ma sens
- jak to działa?
- mamy domy dla młodzieży i domy dziecka. Możesz odejść ze Wspólnoty w każdej chwili, ale jak w niej zostajesz, to pracujesz jako opiekun - wszyscy jesteśmy ciotkami i wujkami dla dzieci, które straciły rodzinę. Tutaj są do osiemnastego roku życia - uczą się, zdobywają zawód i odchodzą. Zdarzają się adopcje - to są najtrudniejsze chwile - kiedy któreś wyjeżdża, a reszta zostaje. Wtedy jest kilka dni smutku i chaosu. One wiedzą, że je kochamy, ale ciotka to nie mama….
- kto was pilnuje?
- jest prawo. Musimy go przestrzegać. Nie ma tolerancji dla odstępstw. A kto nas pilnuje?
Sumienie. Jesteśmy wolnymi ludźmi i mamy wolność odejścia. To jest ta sama wolność, kiedy zostajemy.
Ta pierwsza jest szukaniem. Ta druga wypełnieniem.
Ot co.
A sama Lima. Hm… zachmurzona. Bez deszczu przez kilka miesięcy, ale za to z mżawką. Duża (9 milionów), wielkomiejska.
Stare miasto odnawiane i nieźle się zapowiada. Najciekawszy jest centralny plac w środku miasta założonego przez Pizarro, który ufundował katedrę, wielokrotnie, w ciągu stuleci przebudowywaną, więc w efekcie bardzo eklektyczną. I plac i katedra - robią wrażenie (piękne czternaście ołtarzy bocznych w katedrze i muzeum sztuki sakralnej). Podobnie jak Pałac Biskupi.
No i jeszcze kościół pod wezwaniem św. Róży ze studnią na dziedzińcu, do której wrzuca się kartki z marzeniami….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz