niedziela, 25 września 2022

Notatnik 58 podróżniczy

25.09.2022. La Paz, Boliwia

Dziś przed południem podsumowałam miesiąc. No, bez pięciu dni. Michał już się niepokoił i domagał i trochę mnie tym mobilizował. Chciałam jak najszybciej skończyć; zapisać wszystkie nazwy miejscowości póki pamiętam, bo potem nawet nie wiem jak tego szukać - tak dokładnie zapominam. Choć po prawdzie nie tylko ja; Jaśmina mówi, że ma to samo. Nazwy geograficzne są rdzenne, pochodzące z keczua, więc dla ucha Europejczyka jak z księżyca. Jak skutecznie zapamiętać różnicę pomiędzy Cabanaconde, a Copacabana? No jak? Nie ma wyjścia - trzeba zapisać. Bo potem jest coś takiego - 
„tak, tak wiem! Byłam tam! Tam jest taka ładna uliczka, a na rogu sklep z pamiątkami. Zaraz, jak się ta miejscowość nazywała?”
No i to nie brzmi wiarygodnie! Not at all!
Więc wymęczyłam miesięczne podsumowanie, a Michał mi napisał, że - „no dobrze, etnograficznie szczegółowo, ale nie ma tam Ciebie”
Wymienialiśmy szybkie maile, więc nie było czasu na zastanawianie i odpowiedziałam tym, co mi pierwsze do głowy przyszło - że zapisuję fakty, bo opowiedzenie wrażeń przerasta moje możliwości. Że liczę na to, że 4 kilometry skały w pionie uruchomi wyobraźnię. I że próba  opisania tych nieskończonych wariacji i wariantów piękna graniczy z pychą. I to jest prawda. Tak czuję.
Ale prawdą jest również to, co Michał powiedział - że skupianie się na faktach wyrzuca poza nawias mnie samą. Nie żebym nad tym jakoś specjalnie bolała, bo przecież nikomu to szkody nie przynosi. Może trochę poza mną samą. Bo napisałam Michałowi również, że te zapiski są dla mnie przede wszystkim. Mają być świadectwem, że stać mnie było na zaryzykowanie sięgnięcia po spełnienie marzeń. Że we własnych oczach stałam się na tyle wyrazista, że nie potrzebuję życiowego makijażu - po prostu mam poczucie, że nie przepieprzyłam życia, liżąc lody przez szybę. I te zapiski są DLA MNIE. Tak mu napisałam.
Ale z drugiej strony szkoda tych wszystkich chwil, które może zostaną w pamięci, ale niekoniecznie.
Nie chciało mi się opisywać tej mieszaniny śmiechu i przerażenia, kiedy w Colca, po kolacji w domu przyczepionym do skały, schodziłam w ciemnościach na samo dno kanionu, do mojej chatki z bambusa i zarzucało mną na tych schodkach jak nie przymierzając pijakiem po litrze czystej w pojedynkę. Kij w ręce czyli laska pomogła o tyle, że nie spadłam w przepaść. Ale widok był żałosny z pewnością i sytuacja tudzież.
- no i gdzie ty się babo wybierasz? Czego ci się zachciało? Zaraz spadniesz na mordę, połamiesz wszystkie kości i kto cię będzie zbierał i transportował? 
Przekleństw nie zacytuję, ale się roiło od nich, jak z przeproszeniem pod budką z piwem.
Śmieszyło mnie moje zataczanie, przerażała bezradność, złościł brak rozsądku.
Zapamiętam to?
Może tak. Ale pełno było takich mini wydarzeń, których nie zapisałam na bieżąco, które umkną, choć przecież nikt z tego powodu płakał nie będzie.
Anyway; ponieważ nadarza się okazja, czyli parę lajtowych dni w La Paz w oczekiwaniu na Jaśminę i Marcina, to postanowiłam spróbować zapisać to, o czym myślę ostatnio dużo czyli wrażenia około-jeziorne. Magię jeziora Titikaka.
Ale już na sam koniec, kiedy tak się zastanawiałam nad powodem tej nagłej niechęci do pisania - nagle mnie olśniło.
Tak! To wszystko powyżej to prawda. Ale głównym powodem jest to, że mi jest w nocy zimno!
Od dwóch miesięcy jestem na wysokości w okolicach 4000 metrów nad poziomem morza, gdzie nigdy w nocy nie robi się ciepło. To nie nasze Tatry i Rysy z niewiele ponad 2000 i przyjemnym chłodkiem pod wieczór, na który kołderka z pierza jest skutecznym antidotum. W Andach, wieczorem, trzęsę się z zimna. W domach nie ma ogrzewania (wszak w dzień trudno wytrzymać z powodu upału), dziury w ścianach, nieszczelne okna. Wsuwam się pod stertę wełnianych, ciężkich kocy i za każdym razem kiedy trzeba stopę wysunąć, przeżywam katusze.
To co dopiero siadać do klawiatury.
Po prostu - za zimno na pisanie.

2 komentarze:

Justyna pisze...

No ja też się już niepokoiłam, zaglądam na blog od 3 tygodni a tu nic... Dobrze ze na fb czasem filmiki się pojawiają ;)

blogewkip.blog.com pisze...

Tak, jak pisałam, chyba najbardziej bliski powód milczenia to okropne zimno wieczorem. Ja lubię pisać właśnie wieczorem, a tu z każdej strony wieje…:) Zaraz będę! Tego co widzę, to chyba spotkam się z Tomkiem w Conepcion. Bo Boliwia ciekawa jest, a on wraca już 15 października. Będę do niego pisała:)

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...