niedziela, 19 lutego 2023

Notatnik 71 podróżniczy

https://photos.app.goo.gl/fbgcEhzNwxkaDZK66

https://photos.app.goo.gl/zPVSJHuz8PZj3h1i6

https://photos.app.goo.gl/i3rGJkfLgqwyNf1S6

https://photos.app.goo.gl/BnDEkuF3TvrkLbWk8

18.02.2023. Rio de Janeiro, Brazylia

Za gorąco na pisanie. Za gorąco na myślenie.    
Od ostatniego wpisu minęła cała epoka i ponad dwa tysiące kilometrów. Teraz jestem w Rio, karnawał rozpoczął się wczoraj, ale już od czterech dni ścigam się z czasem, żeby zobaczyć możliwie jak najwięcej i próbuję pozostać w jednym, choć i tak podtopionym kawałku. Upał jest nieziemski! Jedyny i niedrogi ratunek to klimatyzowane wagony metra, ale stacje już nie. Natomiast do wagonów wchodzi się jak do świata, w którym wraca sprawczość.
No dobrze.
I cóż; nawet karnawał w tej chwili,  dla mnie, to temat zastępczy. Bo tak naprawdę liczy się tylko to, że za niecałe dwa tygodnie przenoszę się na inną półkulę - i w szerokości i długości - czyli wracam do Polski.
A tu jak na złość mnóstwo się dzieje, przydałby się zapał piśmienniczy, a tu nic, tylko lenistwo i upał.
Póki co i w skrócie - Brazylia mija pod znakiem kolana. Schodzenie znacznie trudniejsze niż wchodzenie. Po schodach w dół to dreptanie z dostawianiem nóżki do nóżki. Budzę czasem współczucie i odruchy pomocowe u młodzieży, zwłaszcza przy wychodzeniu z autobusu. Z początku protestowałam (przynajmniej w duchu), ale teraz weszłam w rolę i nawet mi się spodobało. Efekt uboczny to samopoczucie leciwej matrony. 
Matrona w krótkich spodniach to jest kombinacja jak ulał brazylijsko - karnawałowa.
A sam karnawał?
No cóż; z bliska i dla mnie (bo to bardzo subiektywne spojrzenie) -  karnawał w Rio de Janeiro to bardzo smutne święto.
Takie jest moje odczucie, ale całkiem możliwe, że jest odwrotnie - to JA jestem smutna i nie chcę widzieć, że inni się weselą. Całkiem możliwe. Więc (póki co), nie będę się wymądrzać tylko pokrótce jak to wygląda. 
Trwa od piątku tygodnia poprzedzającego popielec do wtorku przed środą popielcową. Po polsku - od tłustego czwartku do śledziówki - jak wszędzie. Od rana do wieczora, a właściwie od rana do rana, tłumy ludzi chodzą z miejsca na miejsce, w zależności od tego gdzie się odbywa blok. Czyli przejazd wozu karnawałowego z muzyką i tańcami. Bloków jest w całym mieście kilkaset, każdy ma swoją nazwę i na stronie karnawału można je lokalizować. 
Wszystko wokół - tysiące przebranych (ściślej rozebranych) ludzi, samba, śpiew, telefony i selfie - to wszystko to karnawał. Plus mnóstwo policji.
Osobna kategoria to sambodrom - to jest, można rzec, karnawał zinstytucjonalizowany. Są aktorzy, jest widownia i są sędziowie. Ci ostatni oceniają, w której szkole najlepiej uczą samby, a najlepsi uczniowie występują w finale.
Byłam w bloku i na sambodromie 
(bilety kupiłam nieoficjalnie, za $20 zamiast 200 i mój sektor był w samym środku, vis a vis stołu sędziowskiego - mogę się uznać za szczęściarę), mijam się nieustannie z błyszczącymi ciałami, więc mogę powiedzieć, że karnawał w Rio - zaliczony.
Najbardziej zapamiętam taki oto obrazek:
Wracałam z sambodromu koło drugiej nad ranem, a wyszłam i tak trochę wcześniej, bo powrót regularny oznaczał dotarcie do domu w godzinach rannych i niekoniecznie wczesnych. I mijałam po drodze tych, którzy jeszcze przed chwilą posyłali całusy do tłumów na trybunach - byli prawdziwymi gwiazdami. I oto idą obok mnie; mijamy stragan z jedzeniem, jednemu z tancerzy oderwała się falbanka przy jaskrawo zielonych spodniach. Idę szybko i doganiam inną grupę, pomarańczową dla odmiany. Razem wsiadamy do wagonu w metrze. Pokazuję, że chcę im zrobić zdjęcie - godzą się chętnie. W ciągu godziny od entuzjazmu tłumów do skromnej prośby pojedynczej turystki…
I nie wiem - znali swoje miejsce, czy pielęgnowali złudzenia….?

No; ale to dalece nie wszystkie wrażenia z Rio. I wciąż tutaj jestem i mam plany na jutro. I może w Sao Paulo będzie jakiś klimatyzowany kąt i więcej energii do zapisywania.
Póki co jednak w tak zwanym skrócie od wyjazdu z Bonito;
Rozczarowało i nie rozczarowało. Spędziłam tam kilka dni i byłam tylko na jednej wycieczce, na której cały dzień pływaliśmy motorówką po rzece zagarnianej przez lilie i inną wodną roślinność. To nie była przygoda mrożąca krew w żyłach, ani nawet nie powalała doznaniami tak zwanej natury estetycznej - moja amazońska wycieczka biła tę na głowę. Ale było coś w Pantanal nieuchwytnego; co czaiło się niewidoczne, choć czasem pozwalało się usłyszeć - w nocy, w hotelu, w środku miasteczka - szuranie, drapanie, skrzeczenie - dżungla nie przyjmowała do wiadomości cywilizacyjnej ekspansji.
Solobra Projeto to jest nazwa miejsca, w którym grupa ludzi mieszka i obserwuje życie przyrody, zakładając filmowe pułapki w postaci kamer - fascynujący pokaz. Projekt badawczy w środku niczego. To stamtąd ruszyliśmy, jako wycieczkowa grupa, na rzeczną eskapadę. Mnóstwo ptaków i leniwych aligatorów; i zwierząt, których nazw nie pamiętam. Ale największe wrażenie zrobił na mnie świeży ślad jaguara na ścieżce. Nasz przewodnik rozglądał się niespokojnie. Mówił, że prawdopodobnie jest gdzieś blisko i nas obserwuje. I wtedy poczułam, że nie wszystko jest na sprzedaż, pomimo, że wycieczka kosztowała niemało…
A na inną nie mogłam się załapać z powodu kolana.

Z Bonito autobusem nocnym, 28 godzin do innego stanu - Minas Gerais - dawnego Eldorado kolonii portugalskiej. Zwiedziłam kilka miast wyrosłych na kopalniach złota. Z nich wszystkich najbardziej znane - Ouro Preto co znaczy czarne złoto. W XVIII wieku Ouro Preto było najpotężniejszym miastem obu Ameryk. Większym i bogatszym niż Nowy Jork, Chicago czy Rio de Janeiro. Historia związana z tym regionem jest przebogata i przeciekawa, ale ten upał….
Tak czy siak przyjdzie na to czas.
Jedyne co muszę zapisać - nie widziałam w życiu miasta tak pięknie położonego, z taką ilością malowniczych zaułków i przede wszystkim - z taką ilością kościołów barokowych. Ouro Preto zostało wpisane na listę UNESCO w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku jako pierwszy obiekt brazylijskiego dziedzictwa. Jest absolutnie oszałamiające. Oprócz Ouro Preto byłam jeszcze w Marianie, Sao Joao del Rei i Tiradentes - wszędzie starówki porażające urodą, ale Ouro Preto zapamiętam najmocniej.
Ma swoją odrębną i ciekawą historię. Taką, która zrodziła Brazylię.
Właśnie tam.




Brak komentarzy:

Azja 7

  18.04.24. Amman, Jordania https://photos.app.goo.gl/FDR6dJaEBJx3bizk9 https://photos.app.goo.gl/cCUZk5AUfXQjW2ve7 https://photos.app.goo.g...