https://photos.app.goo.gl/PpHJTKb57KN9ySfy9
https://photos.app.goo.gl/Tuy87TP85g7dpgP2A
https://photos.app.goo.gl/V8Vh9tVpuMfsQDNC8
https://photos.app.goo.gl/4SviposLt8HKcEgy5
https://photos.app.goo.gl/XYEd3CkvXiYCdB3h9
4.06.2022. San Cristobal, Archipelag Galapagos, Ekwador
Pamiętasz dwudziestodolarową fałszywkę z Panamy? To ta sama, która nie spodobała się właścicielowi hostelu w La Valle de Anton i ta sama, z którą miało nie być kłopotu przy wymianie.
A kłopot był, bo fałszywka okazała się prawdziwa. Tylko wydrukowana na kiepskim papierze, co nie wystarczyło żeby dostać nową i urodziwą. No bo samo stwierdzenie autentyku, urody jej nie dodało. Więc schowałam ją głęboko i postanowiłam czekać na okazję.
Nadarzyła się na lotnisku w San Pedro, przy uiszczaniu obowiązkowego fee za wejście na teren Parku Narodowego Wysp Galapagos. Tylko w gotówce, w wysokości $100. Młoda osoba w okienku była bardzo przyjazna, ale panamska historia brzydkiej dwudziestki nastawiła ją sceptycznie. Nie chcąc zarzucić mi kłamstwa, zaproponowała wspólną wyprawę do banku. Zwłaszcza, że miała całą torbę różnych innych nominałów, jako że było tuż po odprawie.
W banku moja dwudziestka odzyskała honor i wiarygodność, a mnie, jak ślepej kurze ziarno, trafił się pokój z łazienką u taty miłej pani z lotniska. Tata jest rodowitym Galapagosaninem i emerytowanym rybakiem, który wszystkich zna. Więc chociaż biletów na Espaniolę zabrakło, to zadzwonił gdzie trzeba i bilet się znalazł.
Po raz kolejny zadziałał „efekt motyla”.