15.07.2022. Tarapoto, Peru, El Mural
Właściwie niepotrzebnie zapisuję, bo tego się nie da zapomnieć! To jest jedno z tych doświadczeń, o których będzie się opowiadać po powrocie, w ramach niezwykłych wrażeń z podróży.
No więc tak - generalnie zmierzam do strefy Amazonii, ale Peru to ogromny kraj, więc odległość z punktu A do punktu B nie zawsze da się pokonać za jednym zamachem; zwłaszcza jak się ma coś załatwić po drodze. Na przykład wysłać paczkę do Polski.
Szczęśliwie w Chiclayo, dużym, grubo ponad półmilionowym mieście w północnym Peru, z lotniskiem i wielkomiejską infrastrukturą, prowadzi hotel na wysoki połysk, przyjaciel - były policjant - mojego gospodarza z Mancory, który też jest byłym policjantem.
(wyjątkowo pamiętam, że już o tym pisałam; może mi się pamięć poprawia po tych wszystkich owocach?)
No więc pojechałam do Chiclayo nocnym autobusem i o piątej nad ranem, po siedmiu godzinach podróży, miałam wysiąść na dworcu, ale był zamknięty, więc wysiadłam obok dworca, na pustym placu. Ale były policjant jak już coś bierze w swoje ręce, to wiadomo, że wszystko zagra, więc już na mnie czekał pan, który nawet zagajał po angielsku.
Chiclayo po ciemku wygląda jeszcze gorzej niż za dnia, ale w dwudziestej godzinie niespania było mi to zupełnie obojętne.
No więc hotel, łóżko, prysznic, biały ręcznik. Raj.
A późnym rankiem - paczka. Bo wieczorem kolejny nocny przejazd, tym razem czternastogodzinny, do Tarapoto